DACH :-)
i doczekalismy się...zaczęły się pnąć do góry ściany...z każdym nowym dniem domek nabierał kształtów, co nas bardzo cieszyło. Chłopaki uwijali się.:-)
Pamiętam był lipiec. od momentu ściągnięcia humusu upłynęły 3 miesiące. Miałam urlop tzw. wypoczynkowy. Codziennie rano razem z mężem jeżdziliśmy na wypoczynek na budowę. Mój małżonek szykował ławy, zalewał beton, murował ściany fundamentowe, a ja byłam wsparciem i na zasadzie przynieś, podaj. Ale co mi tam - przynajmniej się opalałam. ;-)
Szukalismy rozwiązań wszędzie... i co jeden to mądrzejszy. Ale dalismy radę. Wykopalismy studnię, która zbiera nam wodę :-) Studnia działa, więc na teren wkroczył geodeta. Wytyczył budynek i wszystko się zaczęło...
Kiedy ściągnęliśmy humus teren wyszła woda. Dodatkowo przez 3 całe tygodnie strasznie padało. Tak naprawdę to nie wiedzieliśmy, czy to z deszczu, czy grunt do kitu. Nasz kierownik sprowadził jakiegoś Pana, co to niby zna się na gruntach i miał nam doradzić ewentualnie co możemy dalej robić.